Z doliny łez
Tym razem był to ostateczny dekret wygnania z tego kącika, w którym spodziewał się umrzeć.
Tyle lat żył bez własnego kąta, z biedą się borykając, wśród obcych, aż na starość wreszcie znalazł dom przyjazny, cudzy a przecie jakby swój, i powiedział sobie, ciężar z
serca rzucając: tu już zostanę. I był pewnym, że zostanie. Nie było to wiele — ale czy staremu potrzeba wiele?
Ot, stancyjka ciepła i zaciszna w zimie, wiosną i latem pachnąca od bzów i jabłoni. Paru dobrych ludzi, aby było z kim pogwarzyć i nie nudzić się samemu.
Parę punktów oparcia i przywiązania dla biednego, starego serca, które tęskniło za kochaniem, samotne, niekochane przez życie całe, od ostatnich pieszczot matki.
Ze tam ktoś pośmiał się, że inny lekceważył, zapomniał, nie dogodził, to były małe rzeczy.
Pogardzano nim przecie dawniej, krzywdzono go, wyśmiewano przez długie lata, — i o ileż inaczej!
Tu czuł się swoim, zdawało mu się, że jest użytecznym, a z pewnością wiedział, że jest kochanym, zwłaszcza przez nas młodszych. Kochanym?
Zapewne nie tak, jak był wart i jak może pragnął, zapewne, że trochę raczej, jak część ...ckiego remanentu — ale on tego nie analizował tak dokładnie.
Poprostu nie miał porównawczej miary.
Było mu więc dobrze, cicho, spokojnie, tą ciszą i spokojem pogodnego wieczoru, w których tak lubuje się starość, choć ich nie rozumie wiek miody. I teraz...
teraz to miało się skończyć — i niepowrotnie.
Pan sowietnik siedział nieruchomy, z rękami splecionemi bezwładnie na kolanach, z głową, pochyloną bardzo nisko.
Ktoś patrząc na niego z boku, mógłby pomyśleć, że śpi. Była to istotnie dziwna jakaś, do snu zbliżona apatya i martwota.
Głowa mu tylko trzęsła się trochę, ile razy się ruszył i głośniej odetchnął. Tymczasem cienie zapadały po kątach izdebki.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 | 192 | 193 | 194 | 195 | 196 Nastepna>>