Z doliny łez





Maleństwo w kolebce stworzyło w domu naszym ognisko, rodzinę, małżeńską miłość. Teraz dopiero poznałam Eustachego, jakim był i wiele był wart.
Teraz dopiero i on mnie pokochał. Młodsze dziatki umierały jedno po drugiem, zaraz po urodzeniu. Tem potężniej rosło przywiązanie do tego jedynego, którego Bóg nie odbierał.
A przytem — jak on umiał na to przywiązanie zasłużyć!
Ksiądz skinął głową i ręką po oczach przesunął.
— Znam go przecie, szepnął miększym, niż zwykle, głosem.
Uczniem był moim aż do chwili... uczniem ukochanym.
Mama poruszyła się nerwowo.
— Nie znasz go ksiądz — przynajmniej nie tak, jak ja. Nikt nie zna tak dziecka, jak matka...
Czyś przeczuwał nad nim połowę nocy jego dzieciństwa?
Czyś wpatrując się ze drżeniem na jego twarzyczkę wybladłą od choroby lub spieczoną gorączką, modlił się do Boga, żeby twoje życie wziął w zamian za gasnące w twych oczach
życie twego dziecka?
Czyśśledził za każdym jego ruchem, za każdem słowem, za budzącą się myślą w jego głowie, za uczuciem, rozkwitającem jak kwiat wiosenny w tem małem serduszku?
Nie — cudze dzieci miałeś tylko księże; nie mów więc, że znasz, że kochasz, jak właśnie zna i kocha matka!
Zamilkła, wyczerpana wybuchem.
Ksiądz nie odpowiadał nic — tylko znów ujął rękę jej w obie dłonie.
Po chwili zaczęła innym, miękkim, przyciszonym głosem:
— Pamiętam, był jeszcze taki malutki, ledwie zaczynał biegać i szczebiotać, przyszli do nas żołnierze.
Wojsko w marszu zatrzymało się na odpoczynek. Na obiedzie byli oficerowie, na dziedzińcu muzyka, bębny i śpiewacy.
Maleństwo przeraziło się wrzasku, szczęku broni, mundurów — przytuliło się do mnie i szepcze płacząc: „Mamo, ty mnie im nie oddasz, prawda?
" A gdym go uspokajała, prosił dalej: „Ale przyrzekasz, mamo, obiecujesz? Jak Bozię kochasz, nie oddasz mię?


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 | 192 | 193 | 194 | 195 | 196 Nastepna>>