Z doliny łez





Otóż nas było kilku, cośmy wyszli z Wilna, patrzyliśmy na to, co się dzieje, a potem spytaliśmy się nawzajem: co zrobimy ?
Namawiano nas : idźcie z innymi w świat, daleko od domu niewoli. Ale nam przyszło na myśl: a cóż będzie z tymi, co zostaną?
Kto dla nich będzie pracował, kto ich osłoni krwią i łzą i znojem swoim ?
Kto im po cichu, szeptem, spojrzeniem, uściskiem ciepłym powie: Bratem twym jestem, tylko ty o matce nie zapomnij! I zostaliśmy.
— Kochany, dobry panie sowietniku, rozumiemy cię teraz. Niech pan nam wybaczy, z całego serca prosimy, całem życiem będziemy się starali panu wynagrodzić.
Chłopcy cisnęli się do rąk jego ze łzami. On ich pogładził i odsunął od siebie.
— Otóż taka historya mego munduru. Nie był mi on lekki, o nie !
Ile trzeba było w sobie zamknąć, ile znieść, ile razy zęby zacisnąć , aby nie wyrwało się to, czem pierś była pełna... Bóg to wie, On zliczył wszystko. Przetrwało się.
Zniosło się upokorzenie, niesprawiedliwość, zniewagę z góry, zniosło się napaści , szyderstwa ztamtąd podszczuwanej, zdziczałej młodzieży.
A kiedy było zbyt ciężko, mówiło się po cichu: „Zniosę, przecierpię, a miejsca swego nie dam, munduru nie pozwolę zwlec.
Pion ze mnie, pion w garstce swoich, mały, ale tam, gdzie stoję, nie daję szerzyć się zgniliźnie obcej. Pod moim mundurem bije polskie serce.
Mnie nie stanie, przyjdzie wróg i gdzie ja ratowałem, on będzie niszczył. Niedoczekanie!"
Stary cały stał w ogniu, oczy mu świeciły jak gwiazdy.
— I tak przeżyłem dwadzieścia lat, najgorsze lata. Zaczynało być trochę lepiej, gdy sił zabrakło. Miejsce moje zajął swój, Witkowski; mogłem ustąpić ze spokojnem sumieniem.
A munduru nie zdjąłem. On mi przypomina, com zniósł, com przecierpiał, lata długie pracy cichej, a nie bez owocu, ziarna rzucane pokryjomu w młode głowy i serca.
To wszystko, gdy na swój mundur spojrzę, staje mi przed oczyma, jak żywe.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 | 192 | 193 | 194 | 195 | 196 Nastepna>>